Moje Wróżki

28 stycznia 2019

Mam wielkie szczęście, bo mój blog odwiedzają wspaniałe dziewczyny, na które mogę liczyć w kwestiach wielu: pocieszenia, dołączenia do moich utyskiwań, albo odcięcia się od moich utyskiwań, stawiania mnie do pionu, kiedy upadam, albo walnięcia w łeb, kiedy się zapomnę, zrozumienia moich idei, obrony zwierząt, pozostawania po tej samej stronie barykady, kiedy trzeba rzucić kamień we wraże siły polityczne, współodczuwania, czyli empatii, pozostawania w proletariackiej czujności, kiedy dzieje się coś paskudnego oraz porad wszelakich, na czele z kulinarnymi, co w mojej sytuacji jest bardzo pożądane. Mój mózg nie wykształcił części odpowiedzialnej za gotowanie, więc nie potrafię nic ciekawego upichcić bez łopatologii. Wiem co mówię, bo wczorajsza lasagne… Cóż.

Myślę, że ludzkości, która ma jeszcze tylko dwie minuty do końca świata jaki znamy, nie zaszkodziłaby książka kucharska dla debili kulinarnych (takich jak ja) i może świat byłby bardziej oddalony od zagłady. Póki co, pełna pokory, prezentuję obrazek dnia („Mam kuchnię tylko dlatego, że była razem z domem”) i dziękuję Ani. 

I Matyldzie. I Magdzie. I Tess. I Basi. I Emmie. I Ervishy. I Kobiecie w Barwach Jesieni. I Pani z Belgii. I Kolewoczy. I Mary. I I wszystkim innym, których nie zdołałam wymienić.

Nareszcie po świętach!

26 grudnia 2018

Och, jak dobrze po świętach! Wszystkie moje nieudane kulinarne wyczyny zniknęły, dzięki poświęceniu moich bliskich, dziękuję. Teraz już luzik, można wrócić do świata i poleżeć wielkim brzuchem do góry. Jestem w ciąży spożywczej, jak zawyrokowała moja chuda córka, ale nad odpowiednią dietą pomyślę później (nieokreślone później), bo jeszcze dużo ciasta zostało, a ponieważ pchodzi z cukierni, więc jest zjadliwe, w przeciwieństwie do wszystkich rzeczy, które udało mi się sknocić o wiele bardziej, niż w poprzednich latach. Poza niesmakiem kulinarnym, wesołe impresje: Mama (ja) i córka (D.)

Merry Christmas from E and D

Ho, ho, ho wszystkim!

Jeszcze szczypta magii…

23 grudnia 2108

Dziś rano na  świeżym śniegu zobaczyłam ślady lisa, saren i jakiegoś malutkiego stworzonka, zapewne mojej nornicy, która zżera mi wszystkie cebulowe kwiaty. To pierwsza magia dziś. Druga magia to ta, że nic jeszcze nie przygotowałam i nie kupiłam niczego na święta i nie wiem jak tak długo wytrzymałam bezczynnie. Trzecia magia to będzie, kiedy uda mi się coś jednak przygotować na czas, a czwarta magia… jest taka:

Santa cake from BHG

Przepisy dostępne na życzenie! To poniżej to Santa cup.

Nie wiem kto wymyśla te cuda, ale dla mnie, łasucha, najważniejsze jest to, że są jadalne!

I jeszcze coś malutkiego:

Christmas tree cups by BHG

Jak już pisałam przepisy są dostępne na żądanie (pochodzą z moich ulubionych amerykańskich czasopism „Country Living” i „Better Homes and Gardens”). Jak dla mnie to jest wystarczająca magia na święta w tym roku. Idę do roboty 😦

Magia…

20 grudnia 2018

Zgadzam się ze wszystkimi, którzy twierdzą, że święta nie mają już tej magii co kiedyś. Powody są różne, ale i tak wszystko sprowadza się do stwierdzenia, że to nie to co kiedyś. Wiem , mam takie samo odczucie już od wielu lat i nie przychodzi mi do głowy żadne wyjaśnienie, jak tylko takie, że taki mamy klimat. Cokolwiek to znaczy.

Ale trochę magii możemy jeszcze gdzieś uszczknąć, podkraść, podpatrzeć, wyśnić… Ja znajduję magię w tym:

Thomas Kinkade
Thomas Kinkade
Thomas Kinkade
Thomas Kinkade

Niedzielny poranek w Krainie Deszczowców

18 listopada 2018

Słońce dziś wstało o 7:56. Wstało na czerwono, jak prawie codziennie i natychmiast połknęły je chmury. Pewnie będzie padać, jak prawie codziennie w Krainie Deszczowców. Pan Pies, jak prawie codziennie leżał w swojej komórce pod schodami na grzbiecie, z łapami do góry, przygotowanymi do witania, a ogon walił głośno w ścianę. Jak prawie codziennie zeszliśmy z góry i rzuciliśmy się na niego z głaskami, pieszczotami i czułymi słówkami. 

Potem kawka i śniadanko, w niedzielę zawsze jajecznica, poranne pogaduchy, a za kuchennym oknem ciemna zieleń rododendronów, które zasłaniają nas od świata i światła. Buszują w nich małe ptaszki, które wyglądają jak pierzaste, szare kulki. Jeszcze kromeczka z arcysłodkim dżemem truskawkowym z mango, jeszcze filiżanka gorzkiej kawy. Trzeba iść z Panem Psem na spacer, choć wieje. A tymczasem za południowym oknem inni też jedzą śniadanko:

ha KUNA matata

11 października 2018

W języku swahili „hakuna matata” znaczy „nie martw się”. Ale niestety muszę się martwić i to powyżej średniej (bo zwykle martwię się wszystkim, w skali 1-10 to zwykle około 4-5). 

Otóż mamy zwierzątko. Zwierzątko przyszło do nas na zimę, choć wiemy, że nigdy się samo nie wyniesie. Zwierzątko jest śliczne i zapewne mądre, ale jest też obrzydliwe w postępowaniu, nie ma sumienia ani litości i musimy to niestety nienawidzić. Zwierzątko nazywa się kuna i jak na razie zniszczyło nam dach:

Distroyed roof in our Rainland

Wiemy, że jeśli nie pozbędziemy się go szybko, to zniszczy też całe ocieplenie, poprzegryza kable elektryczne (co już miało miejsce), zrobi więcej dziur w strzesze, rozmnoży się, będzie składować śmierdzące żarcie, będzie tupać głośno w nocy i nie wiadomo, czy nie dostanie się do środka… o ile już się nie dostało. 

Distroyed roof in our house in Rainland

Nie ma nas tam teraz i nic nie możemy zrobić. Bardziej już osiwieć nie mogę ze zmartwienia, mogę tylko się popłakać z bezsilności… Jeśli ktokolwiek zna sposób na pozbycie się tego… potwora, proszę niech da znać.

A poza tym: hakuna matata

Trochę Halloween, troszeczkę

28 października 2016

Wiecie, jak bardzo uwielbiam Halloween. Co roku mam dynie na ganku i nastrój halloweenowy, a w tym roku… nic. Tak jakbym w sen zimowy już zapadała, jak nie przymierzając jeż jakiś, albo dżdżownica. Tak, dżdżownica to dobre porównanie, pasuje jak ulał, choć dżdżownica pracowite stworzenie jest, a mnie się nie chce nic.

Więc chociaż pomysły na babeczki wam przesyłam, jak co roku,  żeby nie było, że nie świętuję wcale.

Cupcake for Halloween

Ta poniżej jest bajecznie prosta do zrobienia, nawet ja potrafię:

Cupcake for Halloween

Na pewno się nie domyślacie, bo i jak, że buźka jest zrobiona z marshmallow!

Przy tej ostatniej trzeba trochę pokombinować, ale jest tyle możliwości, że dacie radę. Ja nie dam.

Halloween cupcake

Może w przyszłym roku. Jak dożyję… Taki żarcik. Ha, ha.

Angielski pacjent część 5, niestety nie ostatnia

1 grudnia 2015

Trzeci, przedostatni bok, długi i nudny. W zamyślle miał wyglądać inaczej… Właściwie miał wyglądać właśnie tak, tylko miał być śliczny, a wyszedł… sami zobaczcie (klęski też trzeba dokumentować, prawda?):

Połowa rombów już zrobiona. Chciałam, żeby ta część wyglądała na lekko pozdzieraną i nadgryzioną zębem czasu. Pewnie nie widać, że ciemne części są w kolorze złota? Pewnie nie.

Okazało się, że z obrazkami wcale nie wygląda lepiej, choć nabrał kolorków. Same filiżanki i dzbanki są milutkie, ale róże już mogłam sobie darować. Cóż, za późno. Poniżej fragmencik z bliska:

Dobra, został jeszcze mały bok i blat. Może kiedyś, bo jak na razie żaden pomysł nie przychodzi mi do głowy.

Angielski pacjent część 4

22 listopada 2015

Drugi boczek zniszczonego, angielskiego stołu wreszcie skończony! Nie zrobiłam zdjęcia „przed”, ale coś tam można zobaczyć we wpisie z 18 maja (nie wiem jak to się robi, że jest napisane „tutaj” i się klika i wskakuje się na właściwą stronę). W każdym razie teraz wygląda tak:

To oczywiście ten węższy boczek. Wygląda słodko, aż za słodko. Są kwiatuszki, gałązki i ptaszek. Mebelkowe śliczności. Poniżej dolny obrazek. Nie przeoczcie ptaszka, bo jest cudny:

I jeszcze szufladka, która jest na górze:

No może nie jest to takie nieładne jak mi się zdawało… 

Angielski pacjent część 3

25 maja 2015

Jest nadzieja na wyleczenie tego jednego boku. Fakt, będzie nie taki jak sobie wymyśliłam, będzie miał blizny i zadrapania, ale nie będzie już ponury i bez wyrazu.

Surowe, monochromatycze motywy zostały złagodzone motywem wiktoriańskich róż. Może za dużo ich dałam, ale są takie śliczne.

Niektóre róże prawie wtopiły się w tło. 

Nie mam jeszcze odwagi pokazać całego boku. Muszę jeszcze się z nim oswoić, poprawić tu i ówdzie. Mam nadzieję, że będzie mi się podobać, bo na razie mam mieszane uczucia. Ale…

c.d.n.