Doszłam do wniosku, że wielką artystką jestem, bo wielcy artyści tworzą tylko wtedy, kiedy mają wenę, polot i w ogóle aurę twórczą. Ja, czekając na wielką, wstrząsającą wenę tworzę takie bzdurki, że aż pralka mi się zepuła. Ale lepsze to, niż nic:
Hangers for better days
Wieszaczki jak znalazł na ciuchy-większego-rozmiaru, bo po całym tym obżarstwie trochę więcej mnie jest.
Jeśli macie kawałek swojego miejsca na ziemi, czyli własny pokój, to mam dla was coś, co się niewątpliwie przyda do ogłoszenia światu, że tak właśnie jest. Wiem, że posiadanie własnego pomieszczenia jest szalenie trudne, zwłaszcza kiedy nie jest się jedynakiem (-czką), a jest się kobietą w związku. Jakoś łatwo oddajemy naszą przestrzeń innym członkom domowej społeczności, nie zastanawiając się, jakie niesie to za sobą konsekwencje. Przede wszystkim nie mamy możliwości się wypłakać w spokoju, a wierzcie mi – kibel nie spełnia warunków. Kiedy coś nas boli, leżenie na wspólnej kanapie nie jest dobrym pomysłem, a w sypialni i tak nas znajdą i zabiją pytaniem „co ty tu robisz?”. A kiedy się ma jakieś hobby, to fajnie jest zostawić niedokończoną pracę bezpiecznie we własnym pomieszczeniu, do którego można wejść tylko za pozwoleniem właściciela, a nie zwijać wszystko ze wspólnego stołu do pudełeczek, plastikowych toreb albo do stołowej szuflady. Walczcie o własną przestrzeń, choćby to miał być schowek na miotły, albo komórka pod schodami. A kiedy już wygracie – obwieśćcie to! Może być tak:
Ma chambre plaque
Albo inaczej.
Poza tym zdobyłam kolejny stary wieszak, lekko pokrzywiony i brudny niemożebnie. Nie namęczyłam się z nim za bardzo, bo chciałam jak najszybciej zakryć jego steraną powierzchnię. I wyszło skromnie. I już wisi, bo do wiszenia stworzony został.
To pierwsza (i jak dotąd jedyna) rzecz, którą zrobiłam sama od początku do końca. Właściwie to nie zrobiłam deski par excellence, ale sama ją przycięłam wyrzynarką, sama postarzyłam, pomalowałam. wywierciłam otwory na wieszaczki (wiertarką!!!) i tak dalej. Miała być „hiszpańska” a wyszła drobiowa.
Hanger with poultry
Lewy koniec wieszaka. Właściwie to lewy początek…
Hanger with poultry
Jedna ze środkowych części.
Hanger with hens and cocks
Hanger with hens and cocks
I nareszcie koooooniec. A w całości wygląda tak:
Hanger with hens and cocks
No może nie w całości, bo pewnie cały się nie zmieści. Ale mieści się pod okapem i tam pasuje zna-ko-mi-cie
To stare prace, ale chciałam pokazać jak ze starego i brzydkiego zrobić stare, ale ładniejsze… chyba.
Było tego w różnych szafach mnóstwo – starych, zakurzonych i w kolorach burych. Trochę pracy z nimi było, ale teraz wyglądają o wiele lepiej. Były jeszcze takie, ale trochę mi zabrakło dla nich cierpliwości, a może czasu:
Hangers – second life – upcycling
Następne czekają, kolejka długa, tylko co ja na nich powieszę? Waciki?