Po jednym kwiatku

5 września 2017

Moje ulubione hortensje nie czują się dobrze. Jak co roku było za mało deszczu i za gorąco. Niektóre umarły, niektóre miały po jednym malutkim, składającym się z kilku płatków kwiatuszku w nieokreślonym kolorze.

Hydrangea box / decoupage

Takich jak te nie spodziewam się u siebie. Moje biedulki muszą rosnąć w prawie piaszczystym gruncie, w klimacie, który im nie odpowiada. Jasne – powiecie – trzeba dbać, podlewać, pielęgnować, nawozić, a nie czekać aż umrą.

Dbam, podlewam, pielęgnuję, nawożę. Nawet głaszczę i przemawiam czule. Nawet dostały pierzynkę z kory. Ale one nie chcą rosnąć, badylki malutkie. I tak od lat.

Hydrangea box / decoupage

Szkatułka jest drewniana, na dole bejcowana na teak, polakierowana. Góra pomalowana na biało farbą akrylową. Niech chociaż takie hortensje u mnie kwitną. 

Hydrangea box / decoupage

Lawendowe obrączki i …

29 lipca 2015

Trawnik w moim ogrodzie to pożółkłe badylki wyrastające ze spopielonej ziemi. Hortensje to nieszczęśliwe kupki czerwono-zielonych, skurczonych listków z kilkoma miniaturowymi, suchymi kwiatami. Nagietki więdną jeszcze zanim się rozwiną, a jagody borówki amerykańskiej są wielkości ziaren pieprzu. Aksamitki mają wysokość 2 centymetrów, natomiast nemezje olały wszystko – nawet nie wyrosły. I tak od kilku lat jest co roku. Susza zabija wszystko.

I tylko lawenda, jak co roku ma się dobrze – urosła, zakwitła, wykarmiła chyba z 70 trzmieli i zbliża się do pory żniw. Kochana lawenda i śliczna. I ucieszyłam się, kiedy dostałam zamówienie na obrączki serwetkowe z lawendą. Dwa-naś-cie!!! Dwanaście. I zabrałam się do roboty! 

Każda jest inna, każda ma spękania i mam nadzieję, że każda będzie się się podobać.

Jak żołnierzyki w szyku bojowym, prawda 🙂

c.d.n.

Ale bajka!

10 grudnia 2014

Czasem nie mogę uwierzyć, że dane mi jest oglądać takie cuda:

Winter 2014 from my garden

Każda gałązka, każde źdźbło trawy iskrzyło się w porannym słońcu. Mróz – minus 6,5. Bezwietrznie. Cicho. 

Winter from my backyard

Łodygi słoneczników. Zostawiam wszystkie słoneczniki dla sikorek, które w tym roku znów zaszczyciły ogród. I to w trzech gatunkach!

Winter in my backyard

Igiełki sosny. Nie trzeba ich inaczej ozdabiać na święta.

Winter in my garden

Złocień wygląda cudnie i latem i zimą. Trawa jest bardziej zielona, niż w lipcu. Bajka

Uwielbiam Halloween!

31 października 2014

Nie, nie dam sobie wmówić, że trzeba się umartwiać, że tylko wszyscy święci i smutek i łzy i zaduma. Wiem lepiej, bo jestem już stara i wierzcie mi – z życia trzeba się cieszyć, bo nie ma żadnego potem, żadnego kiedyś, żadnego następnego wcielenia i nie jest tak, że nagrody po śmierci, albo że diabły widłami w tyłek. Mamy jedno życie i każdy dzień jest ważny. Jutro trzeba wspominać, dziś trzeba się weselić. Bo dziś jeszcze żyjemy, a jutro to już nie wiadomo.

Zawsze chciałam to napisać, choć nie w takim skrócie, ale życie jest za krótkie, więc może babeczkę?:

Proponuję z babeczką udać się do ogrodu i podglądać sąsiadów. Zawsze mają jakieś sekrety:

Słowo na niedzielę

17 sierpnia 2014

Z. wyjeżdża. To zawsze jest wielkie wydarzenie w naszej galaktyce, wszyscy ustawieni na baczność, czekając na rozkazy, jak w jakimś pieprzonym Downton Abbey. Wszyscy, to znaczy ja i doraźnie pies, który szybko się nudzi. Ten wyjazd jest nie-służbowy, więc dochodzę do wniosku, że nie muszę się zbytnio angażować w pakowanie, ale jakże się mylę! Przecież trzeba starannie poskładać ciuchy, włożyć je pięknie do walizki i sprzwdzić, czy niczego nie brakuje.

– Wiesz, że kobiety nie rodzą się ze zdolnością składania rzeczy? – próbuję zwiać od niechcianej roboty, bo mam mnóstwo innych planów na nieobecność mojego faceta. – Każdy może się tego nauczyć…

– Ty się urodziłaś z różnymi zdolnościami – Z. wali mnie komplementem, bo zaczyna mu się trochę śpieszyć.

– Taaak? A faceci z czym się rodzą? – mam na myśli zdolności oczywiście.

– Z kutasem.

Amen.

Ale za to niedziela była super. 

Z groszkami. Z motylkami. Z migreną. Peace, czyli pis.

Sweet pea
Echinacea and butterfly

Księżyc i słoneczniki

10 sierpnia 2014

Ale była pełnia! Śliczna, wyrazista, nastrojowa i czarodziejska. Rzadko wychodzę po zmroku z domu, bo na odludziu straszno i niepotrzebnie oglądałam „Walking dead”, ale xsiężyc wywabił mnie na taras. Komary mnie pogryzły, ale siedzieliśmy z Quattro i gapilliśmy się na niebo, jak jakieś surykatki.

Moon 2014

Słoneczniki w taką noc były lekko zdezorientowane, nie wiedząc gdzie mają patrzeć. Martwiłam się o nie, mając nadzieję, że nie wpadną w depresję, ale w dzień było już wszystko poukładane, jak natura chciała.

Przy okazji słonecznikowy zegar i słonecznikowa zawieszka, którą zrobiłam jakiś czas temu dla Pani D. Koniecznie miało być coś na złoto… Trudno, troszkę „na złoto” wcisnęłam. Najważniejsze, że Pani D. się podobało, a jeśli nie, to udawała z wdziękiem.

Sunflower clock

I jeszcze przaśna zawieszka do kompletu, choć nie była zamówiona, ale te słoneczniki takie śliczne były…

Sunflower plate

Kanka alkoholowa

10 czerwca 2014

Kanka na mleko jaka jest każdy kiedyś widział. Ci urodzeni w ostatnich dwudziestu (?), trzydziestu (?) latach niewielkie będą mieć pojęcie w czym rzecz, ale przed tymi bardziej zaawansowanymi wiekowo kanka na mleko, zwana też bańką nie będzie mieć żadnych tajemnic.

Tak wyglądała po przywiezieniu jej od mojej Mamy, gdzie tkwiła na balkonie, od wielu lat dzielnie znosząc deszcz, mróz i upały, a może i gorsze rzeczy. Tego się nigdy nie dowiemy, natomiast u mnie przestała w garażu całą zimę, gdzie obrosły ją kurz i pajęczyny. Po niestarannym oczyszczeniu rdzy papierem ściernym, a następnie licznymi szmatkami wyglądała tak:

Banieczka oczyszczona

Różnica nie jest zatrważająca, ale przynajmniej można ustawić teraz banieczkę „na pokojach”. Ale ja poszłam dalej, zmieniając symbolicznie owej banieczki przynależność rodzajową. Jestem dorosła, więc mogę:

Kanka alkoholowa

Według mnie zyskała charakterek i może szacunek zyska większy? Choć wygląda starzej, niż kiedy była stara.

W dechę

7 maja 2014

Ogród nie jest na razie śliczny. Coś tam rośnie powoli i niechętnie, coś tam wyłazi z ziemi zasiane niedawno, sucho, pusto i zimno. Trawa przypomina step w Mongolii po wypasie wielbłądów w porze suchej, a jedyne co dotąd zakwitło, to kilka mleczy. Żeby ożywić krajobraz, zanim roślinność się rozbestwi i zajmie wszystkie wolne miejsca, ustawiłam w strategicznych miejscach deseczki takie jak ta:

Wooden board with flowers

Tak więc bierze się starą dechę, trochę wygładza grubym papierem ściernym, maluje białą farbą emulsyjną, która została z malowania ścian, następnie ustawia się na desce różne rzeczy, na koniec maluje się lakierem bezbarwnym, żeby deszcz nie zmył i stawia się na ganku, albo przy stercie drewna do kominka, albo na schodach, albo wiesza na płocie…

Herbs on board

Taką też można. Na płocie, albo w ziołach. I jest w dechę. 

Ani słowa o Świętach

19 grudnia 2013

Wszyscy jak co roku poszaleli. W obie strony. Jedni uwielbiają, kochają, nie mogą się doczekać, a jeszcze prezent dla wujka, kupić choinkę, nie kupować sztucznej, kupić sztuczną, lampek za mało, pięć kilo szynki, osiemdziesięcioro gości, dwadzieścia dwie wizyty u rodziny, obżeranie się z nudów przy nudnym rodzinnym stole, niech wszyscy idą do diabła.

Moja Idea Świąt: książka, kocyk, choinka ślicznie ubrana, ugotować tylko: 1. zupę grzybową. 2. rybę po grecku. 3. kluski z makiem.

I spokój. Cisza. bez telefonów. Bez tabunów gości. Drzemeczka po śniadanku. Mały spacerek po posiłku i dolce far niente.

Od dawna nie czuję „Christmas spirit”. Wiem dlaczego. Dlatego:

Front door decors

Dlatego, że tak nie jest a ja tęsknię za takimi Świętami, kiedy wszystko jest proste, ładne i takie… świąteczne.

Dlatego ani słowa o Świętach