5 luty 2019
Na moich dzikich polach śnieg sięga Panu Psu do kolan, czyli jest jakieś 30 centymetrów. Sikory znowu wzięły się za dziobanie knedelków (tłuszcz+ziarno w zielonych siateczkach), a kos osiedlił się pod niskimi gałęziami sosen i wydaje mu się, że nikt go nie widzi. Rano, w wielkiej ciszy słychać trele jakiegoś ptaka, który anonsuje swoje szczęście. A widoki są takie, że dech zapiera i to wcale nie od smogu. Wszystko zmierza ku wiośnie, choć tego nie widać. Ale może przekona was historia Ziemniaczków, którym znudziło się mieszkanie w worku i postanowiły sprawdzić co dzieje się na świecie. Poznajcie Ziemniaczki:

Są trochę zagubione, pierwszy raz widzą świat. Długo zastanawiały się co robić z wolnością.

Postanowiły rozejrzeć się trochę po świecie, wiedząc że są już stare i niewiele zdołają osiągnąć.

Wyruszyły w podróż pełną niespodzianek. Pokonały schody i odkryły suchy ogród na szczycie kredensu.

Podobało im się w ogrodzie i opalały się w pięknym, zimowym słońcu, choć nie miały pojęcia co to jest słońce.

Siedzenie w szkle też nie przypadło im do gustu, bo nie było tam nic do zrobienia, choć świat zza szyby wydawał się jeszcze ładniejszy.

Zwiedziły kilka bardzo modnych klubów i dyskotek, ale dowiedziały się, że alkohol jest robiony także z ziemniaków i straciły ochotę do zabawy 😦

Zwiedziły też obce kraje, ale w tych południowych było im za gorąco i czuły, że wysychają starzeją się jeszcze szybciej.

Aż wreszcie dotarły na wieś i stwierdziły, że to jest dla nich właściwe miejsce. Czuły, że nadchodzi kres ich życia, ale nie żałowały, że było takie krótkie i nieciekawe, bo przynajmniej na koniec stało się bogatsze i bardziej wartościowe. Przed śmiercią postanowiły jeszcze się rozmnożyć, żeby pozostawić po sobie jakiś ślad i uzasadnienie ich istnienia. Ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
ervisha
2019/02/05 13:56:43
Jakie to pomysłowe 😀
tessa37
2019/02/05 14:13:48
Bardzo sympatyczna grupka:) Szkoda, ze zeszla juz z tego swiata;)
Mnie cebula wypusila szczypior, a wlasciwie dwie, wiec zostaly wsadzone do pojemnika z woda i czekamy:)
Kawa na balkonie juz tez w tym roku wypita, ale jak sie slonce schowalo za tarasowy filar, to uciekalam do domu;)
e.urlik
2019/02/05 14:45:48
Ervisha, dzięki. Pomysł narodził się, kiedy zobaczyłam te biedactwa z dredami 🙂
e.urlik
2019/02/05 14:48:06
Tess, niesamowite! Za miesiąc wyruszam do Krainy Deszczowców, a tam pewnie już wszystko zielone będzie! A twoje cebule mogą być kontynuacją opowieści o Ziemniaczkach ;-))
mmzd
2019/02/05 15:58:42
🙂 🙂 🙂
veanka
2019/02/05 18:00:44
U nas wiosna jeszcze mocno śpi, nawet zapachu jej nie da się wyczuć.
Ale przecież dopiero początek lutego, wiosny zacznę wypatrywać dopiero w marcu.
Ta ziemniaczana trójka z dredami jest urocza, a Ty jesteś bardzo pomysłową i z fantazją osobą:).
ervisha
2019/02/05 18:04:28
Ale jakie im dredy urosły – nie jeden by pozazdrościł xD
emma_b
2019/02/05 19:19:37
ziemniaczki śliczne, historyjka też, szkoda że ze smutnym finałem. dopiero dzisiaj dotarło do mnie, że rezydujesz w Polsce. czyli Kraina Deszczowców tylko sezonowo jest wykorzystywana?
e.urlik
2019/02/05 20:40:15
Magdo, dzieki.
e.urlik
2019/02/05 20:51:13
Veanko, pewnie, że jeszcze potrwa i to może nawet długo. Obserwuję sikory, bo kiedy odlecą, to już będzie wiadomo, że można zacząć wiosenne porządki 😦 Bardzo ci dziękuję za uznanie, ale muszę ci powiedzieć, że ty robisz super zdjęcia!
e.urlik
2019/02/05 20:51:41
Ervisha, ja zazdroszczę, hihihi.
e.urlik
2019/02/05 21:22:30
Emmo, dotąd sezonowo, ale bardzo chciałabym już tam być na stałe. Niestety, Pan i Władca ma jeszcze 1,5 roku do emerytury, a ponieważ Pan Pies strasznie by tęsknił, więc tak tkwię między lojalnością a marzeniem. Jest jeszcze kwestia pracy – muszę coś znaleźć w Krainie Deszczowców, żeby mieć ubezpieczenie i kasę na internet, dopóki jeszcze mam mózg 🙂 Więc wszystko się okaże wiosną, a decyzje, cokolwiek postanowię, będą i tak niewłaściwe. Wiesz, kiedy bóg chce kogoś ukarać, to mu spełnia marzenia…
kolewoczy
2019/02/05 21:48:36
Świetne trio:-) We trójkę im na pewno raźniej. No ale co, zakopały się w ziemi? Za wcześnie 😦 Moje buraki w piwnicy niedługo też chyba wiechcie wypuszczą 😉
kokoszanel
2019/02/05 22:12:19
Cudne kartofelki! Bajeczka chwyta za serce, masz talent.
A co do jezyka, to zobacz co oferuje Eskk, mozna zamowic bezplatna lekcje probna. Ja sie tak uczylam, tylko trzeba byc zdyscyplinowanym 😦
babciabezmohera
2019/02/06 10:25:44
Absolutnie cudna historyjka!! Andersen wysiada w przedbiegach! Twoja fantazja, pomysłowość i wdzięk normalnie powalają na łopatki! Cudo prawdziwe! :))
tessa37
2019/02/06 10:52:52
Na razie stoja na kuchennym parapecie, razem gangiem zielarskim (jak to brzmi;), w postaci bazylii, pietruszki i estragonu;)
Tu znow zimniej, ale caly czas na plusie i slonce co jakis czas (choc lekko przymglone) przeswituje;)
Co do jezyka, to glownie duzo czytac i ogladac, najlepiej sitcomy;) Prosty jezyk i nawet, jak sie nie do konca rozumie, to wiadomo o co chodzi. A lekcje najlepiej w miare mozliwosci-indywidualne. Znasz juz jezyki obce, to i tego sie nauczysz, jesli o chodzi o gramtyke, to niemiecka jest bardzo prosta i logiczna (w przeciwienstwie do polskiej;) Ja sie wprawdzie uczylam niemieckiego w liceum, a pozniaj na studiach tez mialam zajecia (choc na nizszym poziomie, niz w szkole), ale po 3 latach pobytu tutaj moglam zaczac prace biurowo-komputerowa;)
kokoszanel
2019/02/06 12:00:56
>> tessa37
a ja do tej pory nie rozumiem do konca, co w filmach gadaja, zadne seriale, nawet te najglupsze, zadne filmy z dubingiem, nawet w kinie na komedii mialam problemy ze zrozumieniem. Wiec to nie dla wszystkich jest recepta na nauke.
Czytanie owszem, ale jak sie ma juz duzy zasob slow i obok dobry slownik, no chyba ze czytamy bajeczki w stylu poczytaj mi mamo.
Sluchanie audiobukow owszem, ale jezeli mozna wlaczyc na wolniejsze odgrywanie, bo jak lektor czyta z predkoscia karabinu maszynowego, to juz sie nie zrozumie.
Do sluchania i ogladania polecalabym natomiast wiadomosci w TV, ktore sa wolno i poprawnie czytane, maja podany zawsze tytul, a jak sie nie rozumie, to po 30 minutach leca te same. Poza tym mozna wtedy zajrzec do slownika i przy powtorce wiesz juz wiecej.
Gdzies w internecie sa takie lekcje – tekst pisany, potem czytany, moze byc rownolegle tekst i czytanie, musze to znalezc. I to sa wspolczesne teksty.
Nie wiem od jakiego poziomu Ewa zaczyna, jezeli od zera, to musi byc kurs, jezeli powtorka po kilku latach w szkole, to slowka. Metod jest masa, trzeba dostosowac do ucznia 🙂
e.urlik
2019/02/06 12:06:55
Kolewoczy, niestety, pochowały się same, bo tak kończą ziemniaczki, o ile nie zostaną wcześniej zjedzone 😦 A buraczki też wypuszczają dredy? Nie, chyba mają inne fryzurki? Daj znać w kwestii buraczanych „włosków” ;-)))
e.urlik
2019/02/06 12:13:29
Matyldo kochana, jeszcze nigdy mnie tak nie chwaliłaś, cała zarumieniona dziękuję! Nawet nie wiem, co powiedzieć, ale zacytuję klasyka Harry’ego Callahana, zwanego „Brudnym Harrym” – „zrobiłaś mój dzień” 😀
e.urlik
2019/02/06 12:27:38
Basiu, zaczęłam od poziomu, w którym rozumie się „nicht schiessen”, a powiedzieć umie się dzień dobry i nie rozumiem. Ale jestem osłuchana, bo nie tylko tv, ale spędzałam z Niemczami i Szwajcarami mnóstwo czasu na różnych targach, mam mnóstwo niemieckich znajomych, a Pan i Władca mówi świetnie po niemiecku. Znam wszystkie kanały uczące języków np. na Youtube, staram się ogladać lekcje i kursy… Mój problem to niemożność zapamiętania tego, czego się uczę, tak jakbym miała jakąś blokadę antyjęzykową (giermańską). Mam nadzieję, że pobyt na miejscu pomoże, bo naprawdę chciałabym być jedną z mieszkanek mojej wioski, a nie cudzoziemką, z którą nie można się dogadać. No i praca – jakie słówka muszę wykuć, żeby się nadawać na zmywak?
I Skarbie, dziękuję za docenienie mojego wielkiego, wspaniałego talentu, hihihihi.
e.urlik
2019/02/06 12:33:17
Tess, jak zwykle mnie pocieszasz i jak zwykle tego się trzymam. Do twojego gangu zielarskiego przydałby się jeszcze rozmaryn, który uwielbiam obłędnie i kiedyś dodałam go do jabłuszkowego przecieru i wiesz co? Smak był nie-sa-mo-wi-ty! Też mam czasem jakieś wielkie osiągnięcie!
tessa37
2019/02/06 12:58:57
Rosmaryn mam na tarasie:) Byl 2 miesiace w domu, ale dom mu nie sluzy, wiec zostal znow wyniesiony. Jeszcze troche, a dolaczy do niego reszta gangu, 3 duze skrzynki tylko na ziolka czekaja;) tylko bazylie zostawie w domu, bo jej na tarasie za goraco i wiednie biedna;)
tessa37
2019/02/06 13:03:39
A rosmaryn daje wszystkiego co pieczone: ziemniakow, ryb, warzywnych zapiekanek:) Ostatnio pilismy u sasiadow rozmarynowy syrop do Sekt-u/a (wina musujacego;), tu jest znany Hugo, czyli z nalewka z czarnego bzu, ale ten rozmarynowy byl swietny:) Oczywiscie mozna dac tez do herbaty, albo do wody mineralnej latem:)
tessa37
2019/02/06 13:30:27
Kokoszanel, jasne, kazdy musi dopasowac rozaj nauki do siebie. Moj maz uczy sie np. jezykow najlepiej ze sluchu, po polsku wylapuje zwroty, ktore mowie rozmawiajac przez telefon i pyta, co to znaczy. Ja musze miec jedno i drugie, uslyszec w danym kontekscie, ale tez natychmiast sprawdzic, jak to sie pise, odmienia, kiedy mozna jeszcze zastosowac. Czytalam i ogladalam ksiazki ze slownikiem, wtedy jeszcze nie bylo takiego dostepu do internetu, slownik mialam caly zapisany uwagami, z powyrywanymi kartkami i niemozebnie zszargany:) No i rok po przyjezdzie tutaj zaczelam chodzi na kursy, przeskakujac je co trzy;) i zakonczylam po roku ( w sumie po 3 kursach z 9 i jednym dwumiesiecznym przygotowawczym do egzaminu) w Goethe Institut ZOP-em (Zentrale Oberstufenprüfung), co mi dalo przepustke na studia. A dalej to juz poszla. W sumie naj, naj wazniejsze nie bac sie kontaktu z tubylcami;) Rozmawiac, rozmawiac i jeszcze raz rozmawiac. Zadne kursy tyle nie dadza, co kontakt. Ja mialam to szczescie, ze tuz po dostaniu sie na stodia poznalam mojego exex-a, ktory byl (tzn. chyba nadal jeszcze jest;) Niemcem, w dodatku mowiacym ksiazkowym Hochdeutsch, wiec po 6 latach zwaiazku i wspolnego mieszkania mowilam juz perfekcyjnie. Ale moj nauczony w Polsce, szkolny niemiecki wystarczyl do pracowania najpierw w knajpie, a pozniej w tetralnej kantynie, lania piwa i sluchania opowiesci dziwnych tresci stalych bywalcow, a pozniej (to juz w trakcie robienia kursow) prowadzenia literacko-kulturalno-intelektualnych rozmow z aktorami i rezyserami:) I technikami tez, rok w knajpach nie poszedl na marne;)
tessa37
2019/02/06 13:32:13
na stUdia oczywiscie;)
e.urlik
2019/02/06 14:15:40
Tess, podsłuchuję o czym plotkujecie z Basią i nasuwa mi się straszna myśl: kiedy ty uczyłaś się języka to byłaś MŁODA i przyswajałaś go wszystkimi porami skóry i innych narządów. Ja kiedyś, równie młoda, byłam w podobnej sytuacji i z łatwością nauczyłam sie dwóch języków, mieszkając w kraju dwujęzycznym. Ale teraz mam STARY mózg, kilka razy uderzyłam się w głowę i nie potrafię zapamiętywać tych okropnych, niemieckich słówek, których nie potrafię z niczym skojarzyć 😦 I taka to historia.
tessa37
2019/02/06 15:18:02
ja wiem, czy taaaaaka mloda;) Mlodsza na pewno, ale niejeden by powiedzial, ze stara doopa;) Pod trzydziestke juz podchodzilam, choc czesto musialam dowod pokazywac;) Dlatego mi „takiej starej” nie glupio bylo ze studentami po maturze siedziec, bo mysleli, ze jestem ich rowiesniczka;) Zaswiadczenie o przyjeciu na studia dostalam w wieku 27 lat, zaczynalam w wieku 28, a po przeprowadzcze z polnocy na poludnie-inny kierunek w wieku 29;)
Ja do Niemiec wyjechalam juz po skonczonych studiach w Polsce, tu to byly drugie (nigdy nie skonczone, czego nie zaluje;)
kokoszanel
2019/02/06 22:40:52
Ja mialalm 40 lat, jak uczylam sie niemieckiego, na akord, musialam w trzy miesiace nauczyc sie podstawowych rzeczownikow, czasownikow, przymiotnikow, liczb, miesiecy, itd, majac do dyspozycji ksiazke „Niemiecki dla poczatkujacych” z dwoma kasetami magnetofonymi. Cos sie nauczylam i pojechalam z szefami do Niemiec tlumaczyc rozne ustalenia pomiedzy naszymi firmami. I cale szczescie, ze szefowie nie znali ani slowa po niemiecku, a Niemcy po polsku!!! :))
Z rozbiegu po dwoch latach zaczelam sie uczyc angielskiego od podstaw i opanowalam w stylu Kali dac, Kali miec, ale opanowalam 🙂
Jeszcze mialam roczny epizod z francuskiego, ale utknelam na pierwszym czasie i.. dalam sobie spokoj.
Teraz znam niemiecki, angielski zapomnialam, a o francuskim zmilcze :)))
I NIE JESTEM zdolna, jestem zawzieta i siedze z mlotkiem walac sie w glowe, inaczej nie potrafie 😦
Ewa, znajdz swoja wlasna metode i zawezmij sie!!! Dasz rade!
tessa37
2019/02/06 23:14:03
Kokoszanel, ja też często skakalam tu na główkę do zimnej i głębokiej wody:) Zawzietosc pomaga:) Do odważnych świat nalezy;) ja teraz sobie dzięki mojej firmie (placa i lektorka przychodzi do jas do biura;) odświeżam angielski, robie drugi kurs business englisch na poziomie srednio-zaawansowanym, zobaczymy jak daleko zejdę, chciałabym tak jak z niemieckim.
merypodrozniczka17
2019/02/11 03:11:02
Piękna opowieść o trzech takich co nie widzieli słońca. Podziwiam ich czuprynę, a polot literacki ich właścicielki najbardziej. Pozdrawiam.
kobietawbarwachjesieni
2019/02/13 12:42:44
Co za opowieść. Jestem zauroczona nie tylko tą opowieścią, ale i Twoją nauka języków obcych. Może i mnie choć kilka słówek jakoś się osadzi w mojej mocno już leciwej głowie. Wciąż mam chęci i na razie na chęciach się kończy.
e.urlik
2019/02/14 14:48:13
Mery, bardzo ci dziękuję, ale polotu to u mnie akurat ostatnio niewiele, trzebaby jakies witaminy zacząć pochłaniać 🙂 Twoje opowieści są cudne, bo zabieraja mnie w miejsca, w których pewnie nigdy bym sie nie znalazła. I też pozdrawiam
e.urlik
2019/02/14 14:51:17
Kobieto, dziękuje za pochwały, zawsze mile widziane. Co do twojej głowy, to myślę, że jest fantastyczna. Wymyśliłam, że będę u ciebie pisać komentarze po angielsku – jeśli będziesz chciała wiedzieć co napisałam, to będziesz sobie musiała przetłumaczyć i w ten sposób będziesz się uczyć. Co ty na to? :-)))
PolubieniePolubienie