Ploteczki z Krainy Deszczowców

W naszej wiosce jest tylko 13 domów. Stoją po jednej stronie wąskiej drogi, po drugiej stronie są połacie pól i wijąca się między nimi rzeka.

Pierwszy dom to pałac z wieżyczką, w którym mieszka starsza pani z córką. Prowadzą firmę opiekującą się staruszkami, pod tym wielkim domem stoi ponad dziesięć małych, czerwonych samochodów, którymi opiekunki co rano rozjeżdzają się do swoich podopiecznych. Córka miała kiedyś narzeczonego Polaka i zna kilka polskich słów.

W drugim domu mieszka samotny pan, który prowadzi Heimat Museum w sąsiedniej wsi i ma przed domem najlepiej wyczyszczoną kostkę, jaką kiedykolwiek widziałam.

W trzecim domu, nieco cofniętym od ulicy mieszka Anke. Anke jest fryzjerką, ma męża, który czeka na operacje bioder i syna, który ma 42 lata i nadal z nimi mieszka. Anke jest córką pana od muzeum Heimat.

W kolejnym domu mieszka Gisela. Ma 80 lat, czwórkę dzieci i wiele wnuków, ale nie bardzo mogę się doliczyć ile. Z Giselą jeżdżę czasem w środy na ćwiczenia dla staruszków. Ma ogromny ogród, który powinien się znaleźć we wszystkich ogrodowych czasopismach, bo jest niesamowity. Gisela spędza w nim każdą wolną od deszczu chwilę, a wiosną daje mi truskawki.

W następnym domu mieszkają wstrętne bachory. Kiedyś mieszkała tam starsza pani, której groziła amputacja nogi. Tak bardzo się tego przestraszyła, że umarła i jej syn wynajął dom rodzeństwu, które wieczorami urządzało dyskoteki do białego rana, ale ktoś doniósł ich ojcu i teraz hałasuja tylko w piątki.

Pod numerem 11 jest dom oddalony od drogi i nie wiem, kto w nim mieszka. Ponoć jakiś gość, który pracuje daleko i przyjeżdza tylko czasami, a poza tym nadużywa alkoholu.

Pod 13 mieszka stary pan Kurt. Jego żona zmarła wiele lat temu i został sam. Z panem Kurtem wiąże się jedna z najlepzych anegdot, jakie słyszałam w Krainie Deszczowców. Otóż syna Kurta pewnego dnia przyjechał z Bremy, gdzie mieszkał, oznajmić mu że jest gejem. A Kurt na to: „a już się wystraszyłem, że przestałeś kibicować naszej drużynie”. Syn pana Kurta umarł wiosną.

Następny dom w głębi należy do Moniki. Monika mieszka i pracuje w Hamburgu i nieczęsto bywa w naszej wiosce, a jak już bywa, to nie chce z nikim gadać. Kiedy ktoś się włamał do jej domu i miała pretensje, że nikt do niej nie zadzwonił, ale nikomu nie zostawiła numeru telefonu! Machamy do siebie czasem, kiedy podjeżdża taksówką z dworca, a ja akurat jestem w ogrodzie. Wiele lat temu adoptowała dziewczynkę z Czechosłowacji, ale nigdy jej tu nie widziałam. Dziewczynki, nie Czechosłowacji.

W kolejnym domu mieszka bardzo stary pan Wulf, który dawno, dawno temu skończył pierwszą w Europie szkołę programowania, założoną przez firmę IBM. Pan Wulf nigdy nie wychodzi z domu, ale za to prawie codziennie przyjeżdża do niego kurier, który przywozi mu różne elektroniczne gadżety, a dwa razy dziennie czerwony samochód jednej z opiekunek z pałacu na początku ulicy. Pan Wulf, kiedy jeszcze wychodził, odwiedzał nas czasem i opowiadał o szkole IBM.

Potem jest nasz dom, a za nim stoi wielka chałupa Waldemara i Tanii, którzy mieszkają w Wolfsburgu, mają jacht, pracują w zakładach Volkswagena i są kompletnie nieprzystosowani do życia na wsi. Niestety coraz częściej bywają w Krainie Deszczowców, dzięki temu, że ktoś wymyślił pracę zdalną. Nie przepadam za nimi, bo marnują straszne ilości jedzenia, ale opiekują się naszymi rybkami, kiedy nas nie ma.

Pod 25, tuż obok wału przeciwpowodziowego mieszkają Billy i Doris. Są naszymi najlepszymi przyjaciółmi w KD. Billy jest jak miejscowy szeryf – wie o wszystkim, co się dzieje w okolicy, każdemu pomaga i zajmuje się krowami jednego z farmerów. Krowy pasą się na wprost ich domu pod czujnym okiem ich beagelki. Billy gra świetnie na gitarze i jest najbardziej uczynnym facetem, jakiego znam. Doris jest doskonałą krawcową, która szyje na zlecenie jakiegoś domu mody w Hamburgu.

Ostatni dom należy do Bremeńczyków. Bremeńczycy mają strasznego pecha odkąd kupili dom. Zaczęło się od pęknięcia zbiornika na olej opałowy a potem zalało im dom, potem nie można było dojechać po drodze, która rozmokła od deszczu, potem nie mogli dokończyć naprawy dachu i znów ich zalało… Ale nie poddają się i bywają tu w prawie każdy weekend, często przyjeżdzając z Bremy na rowerach, a to osiemdziesiąt kilometrów.

I tak to wyglada w Krainie Deszczowców.

6 myśli na temat “Ploteczki z Krainy Deszczowców

  1. Fantastycznie potrafisz charakteryzować. Jesteś rownież bystrym obserwatorem, więc zauważasz rzeczy, których pewnie ja bym się nie doszukała.

    Ale że 13 domów? To nie może być wieś, może to jakiś rodzaj przysiółka większej miejscowości…

    Zasyłam serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ciekawe podsumowanie sąsiedzkie. Ja niestety jeszcze za krótko tutaj mieszkam, ale z 37 lat w E. to już by się historii i historyjek nazbierało 😅

    Pozdrawiam z Górnej Frankonii.

    Polubione przez 1 osoba

    1. 37 lat!!! Dziewczyno, chyba zamieszkałaś tam jako nastolatka 🙂 Przez twoją krainę jeździłam kiedyś bardzo często, pięknie tam macie. Najczęściej nocowaliśmy w Himmelkron, czy to gdzieś niedaleko od ciebie?

      Całuski dla ciebie i Mirki.

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Ultra Anuluj pisanie odpowiedzi