11 maja 2018
Dotarliśmy późnym wieczorem, ale resztki dnia jeszcze plątały się po polach. Daleko na zachodzie słońce zachodzi co najmniej godzinę później, niż na polskiej szerokości geograicznej. Pierwsza niespodzianka – taki widok:

Oczywiście było dużo ciemniej, więc zdjęcie zrobiłam dopiero następnego dnia. Po prawej stronie widać kawałek domu naszych sąsiadów, a to oszklone to przedsionek / weranda / łapacz wiatru.
Druga niespodzianka czekała nas w domu – nie ma prądu! Nie ma i już, choć próbujemy wszystkich włączników, usiłujemy reanimować lodówkę, w domu zimno jak w psiarni, bo piec bez prądu jakoś nie chce pracować, pies opuszczony pośrodku ogrodu… mała apokalipsa i tyle. Na szczęście pamiętałam, gdzie są świeczki, a Pan i Władca pamiętał, gdzie jest latarka. Z latarką idzie odkręcić wodę, co nie jest proste, bo ustrojstwo do odkręcania ukryte jest pod ciężkim włazem i pod powierzchnią wody w ogrodzie. Idziemu spać trochę brudni i głodni, bo tylko Pan Pies dostał kolację… Ładnie się zaczyna.
HISTORIA: Właściwie, to zaczęło się cztery lata temu, kiedy po powrocie z Bretanii postanowiliśmy zamieszkać za granicą. Długo zastanawialiśmy się nad nową ojczyzną. Włochy – za gorąco, Francja – Pan i Władca nie zna języka i czułby się samotny, Holandia – drogo, Czechy – nie ma morza, a o morze chodziło nam najbardziej. Rozpoczęło się wielkie przekopywanie internetu. Znaleźliśmy setki domów, które nam się podobały i które kosztowały niedrogo. Cudowne wiejskie domki w Normandii i Bretanii, duńskie chaty przecudnej urody i do tego taniocha, niemieckie takie sobie, ale można było znaleźć coś interesującego. Przez trzy lata jeździliśmy do Schleswig- Holstein i Danii cierpliwie oglądając dom za domem. Aż w zeszłum roku, wiosną pojechaliśmu do Niedersachsen na północny koniuszek, gdzie potężna Elba wlewa się do Morza Północnego, nie spodziewając się, że tam…
Poniżej nasz dom widziany z drogi, poprzez ogród sąsiada. Zdjęcie z zeszłego roku.

To był kompletny przypadek. Agentka nieruchomości, z którą byliśmy umówieni na oglądanie innego domu zadzwoniła rano i powiedziała, że dom który miała nam pokazać został sprzedany, ale ma inny, który właśnie się pojawił na rynku i będziemy go oglądać jako pierwsi.
Oniemieliśmy – tak, to był nasz dom – malutki (85 m2), strzecha, niewielki ogród, zaraz za progiem rzeka, 15 kilometrów od plaży i było nas na niego stać. c.d.n.
Rano PiW (Pan i Władca) znalazł numer telefonu do elektryków i ponieważ w języku biegły, poprosił o przyjazd. Przyjechała Pani Elektryk (tak, tak) i przez dwie godziny, mrucząc pod nosem szukała przyczyny awarii. I znalazła – kable poprzegryzało jakieś zwierzę, zapewne kuna (śliczne są, a takie wredne), ale prąd popłynął i do lodówki i do pieca i do czajnika z wodą, eh, raj na ziemi znowu się zrobił, tym bardziej, że słońce świeciło przepięknie i zrobiło się CIEPŁO i nie zepsuł tego nawet bardzo bolesny rachunek za naprawę prądu.
Kolejna niespodzianka czekała na nas w małym domku obok domu, gdzie jest mały pokoik, łazienka i sauna. Jesienią zakręciliśmy wodę w domku i wylaliśmy ją z różnych zbiorników. Niestety zapomnieliśmy o prysznicu, w którym pozostała odrobina wody. Mróz oczywiście rozsadził kran i kiedy PiW odkręcił wodę, ta lała się przez całą noc. Eh, nie chce mi się o tym opowiadać.

Pan Pies wylazł rano na drogę i patrzy w stronę wału przy rzece. Zaraz pójdziemy na spacer.

Południowa strona domku. Okna wychodzą na południe i to się nie zmieniło, choć zdjęcie jest z poprzedniego lata.
Póki co, to posprzątaliśmy dom, który przez całą zime w posiadaniu armii pająków. Odwiedziliśmy okoliczne miasteczka w celu nabycia drogą kupna żywności, każdego dnia mamy gości, a pogoda jest jak z bajki o Krainie Słońca. Zepsuł się elektryczny kominek, który przywieźliśmy, żeby dogrzać trochę chatę, PiW zepsuł się telefon, dalej nie mamy internetu, ale Pani w Bibliotece pozwoliła nam używać własnych laptopów.
Będę pisać o życiu tutaj, bo strasznie mi tu (na razie – dopisek realistycznej strony mojej duszy) dobrze, choćby nikt nie chciał już o tym czytać. Pozdrawiam tych, którzy jeszcze chcą, a dla Ani, Magdy i BBM moje najpiękniejsze uśmiechy.
POGODA: cudowna, 25 stopni i bezchmurnie.
babciabezmohera
2018/05/11 15:28:33
Ślicznie tam, tak swojsko, przytulnie. A początki zawsze są trudne! Zawsze i wszędzie, więc bądź dobrej myśli!
I koniecznie pisz tak często, jak się tylko da. Ucałowanka! :))
annazadroza
2018/05/11 19:51:37
Ewciu! Odściskuję baaardzo:))) Ślicznie tam masz, jak dobrze, że nie pada, przynajmniej to piękno widać wyraźniej, nie zza ściany deszczu. Pan Pies niezwykle przystojnym jest facetem na tle zieleni…oj, co tu gadać, cieszę się z tego Twojego spełnionego marzenia:))) Ściskam Cię mocno i pozdrawiam obu chłopaków:)))
mmzd
2018/05/12 12:10:12
Ja chcę czytać, ja !!!! ja !!!
I – ach (wzdech) pięknie tam macie !
serdeczności
<*0;ooooo;~~~
e.urlik
2018/05/14 18:11:59
Będę pisać, bo tyle tu się dzieje, choć właściwie nic się nie dzieje. Tu jest tak spokojnie, że moje skaczące ciśnienie się trochę uspokoiło. Po prostu SIELANA
e.urlik
2018/05/14 18:15:29
Magdo kochana, choćbym tylko dla ciebie miała pisać, to będę :-)))
e.urlik
2018/05/14 18:19:31
BBM, ślicznie napisałaś o demonstracji. Czuję, jakbyś tam była też w moim imieniu, choć możesz się nie zgodzić :-)))
e.urlik
2018/05/14 18:24:03
Aniu, pozdrowienia przekazane, deszcz leje, ogrzewanie włączone, sennie i leniwie. Od jutra ma być zimno i słonecznie (tak jakby do tej pory było ciepło hi,hi,hi) Całuski i uściski
PolubieniePolubienie