Jesień, to ty?

Sobota – migrena. Niedziela – migrena. Myślę sobie: weekend minie, w poniedziałek back to normal, wreszcie będę zdolna do życia. Dziś zaczęło wiać i hurraaaa! Migrena. To taki stan, w którym głowa, łącznie z włosami, każdym centymetrem sześciennym daje znać o swoim istnieniu. Do tego radośnie dołącza się żołądek, proponując mdłości. Migrena powinna być muzą fundamentalistycznych egzystencjalistów i religią masochistów, a ja na razie podziękuję.

Z. ma katar, a kiedy facet ma katar, to tak jakby cały świat miał katar. Robię mu herbatki i serwuję aspirynę, otulam kocykiem i pocieszam. Jestem taka słodka, bo być może przyczyniłam się czynnie do katarku… Wredna baba.

Natomiast Jesień zjawiła się zgodnie z oczekiwaniami. Witam ją po hiszpańsku, bo być może ten język zna najlepiej?