Strefa suszy

12 marca 2014

Z trawnika został słomianożółty, z łysymi plackami dywan. Nasz trawnik ma pecha – siany w zeszłym roku ledwo przetrwał upiornie upalne lato, podczas którego padało może ze cztery razy. Jesień też nie przyniosła ukojenia, a zima była prawie bez śniegu. Wiosna, jak dotąd, zamiast przynieść słoty i poranne mżawki, wypala go coraz bardziej. Nawet rosy już nie ma. Za to jest kurz, którego by nie było, gdyby chciało choć troszeczkę, raz w tygodniu popadać. Najwięcej kurzu jest na psie, ale to już zupełnie inna historia.

Najśmieszniejsze jest to, że śliczni ludzie w TV cieszą się jak pacynki z pięknej pogody, z braku deszczu i wysokich temperatur. Nieraz już zapowiadali deszcz w naszym rejonie, padało kilka kilometrów dalej, a u nas ani kropli. Nie wiem, czy mieszkamy w takim miejscu pustynnym i nawiedzonym, ale tutaj naprawdę prawie nigdy nie pada. Za to w niedzielę palił się las. Dobrze, że w tym roku głupki nie wypalają łąk, bo już widzę te radośnie płonące wysokie trawy, które otaczają nasz dom.

Nawet moja lawenda nie jest zachwycona suszą, choć powinna. Pewnie przetrwa, jak to lawenda, ale jej uroda jakaś mało urodziwa tej wiosny. I martwię się o nią. Tak więc wzięło mnie na lawendę troszeczkę i oto przepiękne, lawendowe, popękane tu i ówdzie obrączki na serwetki!:

Lavender rings for napkins

Te spękania to oczywiście z suchości i to jedyna pozytywna rzecz wynikająca z prowansalskiego klimatu. 

Lavande bagues pour serviettes
Lavender rings for napkins

Póki co, to chcę deszczu – pluskającego w rynnach, szumiącego na dachu, walącego w nocy w parapety, rozpryskującego błoto z wysuszonej ziemi, kapiącego z sosnowych igieł, pływającego w małych banieczkach – łódeczkach w kałużach… Ale będzie fajnie! Tylko kiedy?

Dodaj komentarz