2 luty 2014
Rano budzę się, kiedy Zbig schodzi z góry i klepie mnie po klacie, a potem schodzi Ewa, mówi „Cześć Śmierdzielku” i przytula. Potem Zbig je śniadanie, a ja troszkę dosypiam pod stołem – nie ma się co ekscytować, przy stole nigdy nie dają jedzenia. Potem Zbig zabiera mnie na spacer, potem jedzie do swojego biura, a ja dostaję śniadanko. Potem sobie śpię, bo i tak nie ma co robić. Potem idę z Ewą na spacer. Bardzo narzekała, że strasznie ciągnę, że jestem dla niej za silny i jak nie przestanę, to wynajmie jakiegoś karka, żeby mnie wyprowadzał. Okazało się, że kark to nie jest jedzenie, więc się trochę wystraszyłem i przestałem tak bardzo ją ciągnąć. No i nuuuda, bo muszę iść powoli, zamiast biegać po krzakach za Białymi Tyłkami*

Potem wracamy i dostaję śmierdzącego snacka i jestem zmęczony więc sobie śpię i śpię, a potem dostaję obiadek. Zbig wraca z biura (obiecał, że kiedyś mnie tam zabierze) i głaszcze mnie i gadają sobie i oglądają telewizję i wtedy jest fajnie, bo mówią do mnie różne rzeczy, a ja się cieszę. Ewa też się cieszy, bo powiedziała, że przynajmniej nie zostanie zjedzona przez owczarka niemieckiego. Nie wiem czemu tak mówi, ale skoro jest zadowolona z tego, to ja też, zresztą żaden owczarek niemiecki nie ma tu wstępu. Kilka dni temu była tu Dominika i Tom (Dominika to córka Ewy a Tom to mąż córki Ewy) i oni mają dwa małe pieski i bardzo się zdenerwowałem, bo nie wiem czego tu chcą…
To ja w gabinecie Zbiga. Zauważcie, że nie widać mojego ogona, bo tak szybko nim macham. Tak się nazywa ta prędkość – mach. Założę się, że nikt tak nie potrafi!

Muszę kończyć, bo jest wieczór i pora na spacerek. Trochę za dużo tych spacerków i czasem wieczorem już nie chce mi się iść, ale skoro oni tak lubią spacerować… Jak wrócę to dostanę kolacyjkę i będę chrapał przed telewizorem, a potem wszyscy pójdziemy do swoich sypialni. Pozdro.
PS. Tajka, 3maj się, wiem, że nie zawsze było między nami dobrze, ale życzę ci żebyś dostała wreszcie swoich ludzi!
*Moi ludzie tak nazywają sarny, gdybyście nie wiedzieli