25 luty 2014
Znowu odrobinę w języku, który kiedyś znałam najlepiej. Pomijając ubytek neuronów w mózgu, spowodowany wiekiem i lenistwem umysłowym wrodzonym, to nie rozmawiam, nie czytam, nie oglądam tv i nie słucham radia po francusku już od prawie 20 lat i zapewne dlatego zaczynam powoli zapominać. Zdarza się, jasne – jakaś podróż, jakieś spotkania na targach, czasem jakiś wierszyk przetłumaczę, ostatnio nawet oglądam Arte tv 3 minuty dziennie… ale i tak zapominam, choć nie na tyle, żeby nie zauważyć kretyńskich błędów, które robią np. producenci słodyczy i z uporem maniaków umieszczają głupawe napisy w pseudo-francuszczyźnie na swoich produktach. Dobra, nie narzekam, zresztą nie o tym miało być.
Miało być o wodzie lawendowej, która ma się znaleźć w tej skrzynce:

Woda lavendowa była francuską odpowiedzią na polską wodę brzozową. Ta ostatnia była szalenie popularna wśród mężczyzn w latach, których większość z was nie ma prawa pamiętać. Nie pamiętam, jak pachniała (???), ale wiem, że stała na półce u Dziadziusia, a pojemność butelki, to było ho, ho – może i z 500 ml. Woda, a tyle wspomnień…
Woda lavendowa świetnie działa na nastrój, na nerwy i na tłustą cerę. W odniesieniu do obu wód (tej swojskiej i tej francuskiej), główne zalecenie to: NIE PIĆ.
Tak wygląda z drugiej strony:

No i oczywiście bardzo prosty przepis na wodę lawendową, którą można zrobić w domu i będzie pachniała…
50 gram kwiatów lawendy wsypać do 50 ml. alkoholu (może być zwykła wódka). Można też lawendę zalać cieczą, jak komu wygodniej. Zamknąć szczelnie i zostawić na 3 tygodnie w słonecznym miejscu. trzeba potrząsać butelką chociaż raz dziennie. Potem można przecedzić i trzymać w jakimś ślicznym flakonie, ale jak się nie przecedzi, to co z tego?