15 stycznia 2014
Pan Pies śpi, więc mam chwilę czasu i mogę pokazać moje, jeszcze zeszłoroczne osiągnięcia, znaczy krwawicę moją, czas ukradziony innym, ciekawszym zajęciom, które mogłabym wykonywać. Np. piłowanie pazurków, gry na kompie, leżenie na kanapie pod kocykiem… takie tam.
Ale do rzeczy. Zegar jest wielki i ciężki, ma średnicę 34 cm. Łatwo było go zrobić, naprawdę.
Surowy, drewniany krąg z dziurką na środku, pomalowany następnie niezbyt starannie czarną farbą akrylową, trochę rozcieńczoną:


Potem pokryłam to wszystko 1-składnikowym preparatem do spękań (nabyty drogą kupna w supermarkecie w opakowaniu 1-litrowym i pewnie zużyję go za 35 lat, ale wychodzi tylko ok. 70 pln,- za litr). No i po wyschnięciu na to wszystko biała farba i jak zwykle nie wyszło tak jak trzeba, ale nie powiem wam gdzie nie wyszło. A potem wystarczy nakleić tarczę i to właściwie prawie koniec:
A, w międzyczasie dodałam tę białą różę, bo jakoś mi tak pusto było na środku:

Wycięłam wielki i trudny do wycięcia motyw bluszczu, nakleiłam i pomalowałam bezbarwnym lakierem trzy razy:


Ponieważ miał to być zegar, a nie wielka taca, dodałam jeszcze wskazówki:

Stoi teraz w kącie na podłodze, bo gwóźdź go nie utrzyma na ścianie, a żeby zrobić w ścianie dziurę na kołek wiertarką potrzebuję darmowej siły roboczej w postaci Zbiga. A on jest oporny na sugestie.