23 stycznia 2014
Anegdotka:
Q., jak wiecie ma swojego kangurka (status na dzień dzisiejszy: brak oka i łebek na kilku niteczkach, a poza tym od wczoraj zaginiony w akcji, po wycieczce do ogrodu). Zawsze, kiedy któreś z nas wraca do domu, Q. wita przy drzwiach z kangurkiem w pysku. Któregoś dnia wracam, drzwi otwiera Zbig i oczywiście Q, ale bez kangurka. Rozglądał się nerwowo przez chwilę (pies, nie Zbig), a tu kangurka nie ma w zasięgu paszczy ani wzroku! Stanął nieco zagubiony i wtedy go olśniło! Porwał w pysk całe swoje posłanie (wielka, ciężka kołdra złożona na pół) i stanął przede mną machając ogonem…
Taca
Jest dwustronna, ale na razie skończyłam stronę górną (tę pod spodem zostawiłam na kiedyś). Taca mi dopiekła, bo pomalowałam boki nowozakupioną bejcą, na której lakier akrylowy mi się warzył i usuwałam go ze trzy razy, aż w końcu kupiłam jakiś epoksy czy inny poliuretanowy i wreszcie skończyłam:

Taca jest wiosenna i żadna zima tego nie zmieni mimo, że wczoraj poślizgnęłam się na lodzie i stłukwszy sobie kolana (zwróćcie uwagę na tę finezyjną formę językową), zwichnęłam malutki paluszek, a dzisiaj niejaki Pan Q zobaczył na spacerze sarny, pociągnął i w konsekwencji mam obolałą kostkę. W nodze. Ale wracając do tacy:

Żebym tak jeszcze umiała robić zdjęcia… W każdym razie nie wiem, czy to będzie widać na zdjęciu, ale powierzchnia ma spękania jak stara porcelana. No może fajans. A jak błyszczy!
