Sierpień w Krainie Deszczowców

Tak, nareszcie spędziłam pięć tygodni w moim domku cudnym. Kochani, całe pięc tygodni! Wprawdzie nie zaspokoiło to moich pragnień i ambicji w zakresie długości pobytu w mojej bajkowej krainie, ale dało mi namiastkę tego, czego mam nadzieje doświadczę, kiedy już będę mogła nareszcie zostać tam tak długo, jak będę chciała.

Pierwszy tydzień minął jak zawsze na sprzątaniu i pozbywaniu się setek pająków, które jak zwykle przekroczyły normy panoszenia się w każdym kącie. Gdybym miała arachnofobię, to zapewne już siedziałabym w najblizszym zakładzie dla obłąkanych, ale tym razem jeszcze się udało. Poza tym mieliśmy mnóstwo odwiedzi sąsiadów bliższych i dalszych, nie wiedzieć czemu wyrażających radość z powodu naszego przyjazdu.

Na dokładkę cały tydzień lało omalże bez przerwy. Siedzieliśmy więc pod kocykami, czytając Johna leCarre i gadając o tym, co jest do zrobienia i jak fajnie byłoby, gdyby wreszcie przestało lać.

Drugi tydzień zaczął się od przejaśnień i odrobiny ciepełka, co nie oznaczało końca opadów – Kraina Deszczowców chciała nam wynagrodzić tęsknotę i pokazać się z jak najlepszej strony. Pan i Władca spędzał teraz więcej czasu na obserwacji nieba, szykując się mentalnie do koszenia trawy, która jak wszystko tam wyrosła jak łan bambusów. Ja w przerwach na czytanie pod kocykiem wyobrażałam sobie jak pomaluję stare meble i co zrobię z ohydnym placykiem przed domem, który to placyk jest zasypany różnej wielkości kamieniami i porośnięty paskudnymi badylami, których za nic nie da się usunąć. No i pichciłam jakieś wyszukane obiadki, skomponowane z gotowców zakupionych w Aldim bądż Lidlu, starając się jeść jak najmniej treściwie. Pan Pies spędzał czas głównie na leżeniu i domaganiu się pieszczot, odmawiając stanowczo uczestniczenia w spacerach.

W trzecim tygodniu świat zaczął odrobinę schnąć, co pozwoliło na skoszenie trawy i przycięcie ogromnego żywopłotu, przez który nie przeszłyby nawet stada kóz. Uporządkowałam nieco wąski pasek ogrodu od strony południowej, gdzie rękoma PiW zostały wycięte w pień paskudne krzaki róż, róże i więcej róż, odsłaniając widok na wielką, zieloną połać sąsiedniego ogrodu.

C.D.N.

33 myśli na temat “Sierpień w Krainie Deszczowców

  1. Nie bardzo wiedziałam o co chodzi z tą Krainą Deszczowców, ale skoro w końcu udało Ci się do niej wrócić i opisałaś pobyt, to już nie było rady, poszukałam w archiwum i już wszystko wiem 🙂
    Wspaniałe miejsce. Smutno, że następne wyjazdy już bez Pana Psa…
    Nie mogę doczekać się dalszego ciągu 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Nieraz się już zastanawiałam, jak by to było, mieć swoje DRUGIE miejsce na ziemi… tak niezobowiązująco, bo żadne mi się nie szykuje 😉 Ale moja eks-koleżanka z pracy całe życie jeździła na miesiąc urlopu do letniego domu, który wybudowali gdzieś tam na Mazowszu rodzice i właściwie żyła następnym wyjazdem cały rok, kultywując również tamtejsze znajomości. Zawsze mi się to kojarzyło z przedwojennymi czasami letnisk 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Czytelniczko, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale rola wyższej sfery bardzo mi odpowiada. W przypadku Krainy Deszczowców jednak jest trochę inaczej – to ma być miejsce jedyne i dożywotnie, kiedy tylko będę mogła tam pojechać po zakończeniu zobowiązań … tutaj. Życzę ci, żebyś miała coć jedno swoje miejsce na planecie, bo ja przez dłuuuuugie lata nie miałam żadnego. Całuski jesienne 🙂

      Polubienie

  3. Podoba mi się ta ilość pająków, a raczej Twój sposób jej opisania 😀
    Cały ptaszor ordzewiały… brrrr 😛
    A za piesełem nadal smutno…
    Gorąco pozdrawiam! :3

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zapewniam cię, że temat pająków ma jeszcze wiele wątków pobocznych 🙂 Pan Pies był cudowny i nigdy nie przestanę tęsknić za nim. Ptaszor jest symbolem czasu, którego nie spędzamy w Krainie Deszczowców 😦
      CiP-y przesyłam jesienne.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Czytam wcześnie /na komórce/ komentuję na końcu, bo wordpress mnie nie lubi i na komórce wyrzuca moje komentarze /o ironio na komputerze przyjmuje!/, tak że nie myśl, że o Tobie zapominam, po prostu nie zawsze korzystam z komputera.
    Cieszę się że miałaś taki fajny czas w ukochanej deszczowej krainie. Życzę , abyś zawsze miała go tyle, ile pragniesz.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Pięknie to napisałaś, niby zwyczajny opis minionych dni, ale wyjątkowo przykuł moją uwagę i w jakiś sposób wyciszył. Czekam na dalszy ciąg.
    Co się tyczy Pana Psa, współczuję, każdy kto psa/kota traktuje jak czworonożnego członka rodziny a nie jak zwykłego zwierzaka ciężko przechodzi takie chwile rozłąki.
    Żeby trochę Cię „pocieszyć” napiszę, ze bardzo ciężko się patrzy na powolne odchodzenie naszych milusińskich.
    Właśnie tego doświadczam, Vicia, choć ma dopiero 15 lat bardzo się postarzała. Ale jest w miarę zdrowa, wyniki badań ma poprawne, więc nie uśpię jej tylko dlatego, ze bardzo zniedołężniała, że muszę ją pdcierać jak niemowlaka, że często muszę ją karmić skrobiąc mięso jak na tatara i podawać jej wymieszane z witaminami w formie kuleczek wkładając jej je do pyszczka. Że do łóżka już nie potrafi wskoczyć, więc w nocy muszę ją co chwilę wkładać (zawsze spała ze mną)…
    Robię to wszystko i cieszę się, ze jest jeszcze z nami i „modlę” się by odeszła w naturalny sposób i bym nie musiała podejmować tej ostatecznej decyzji…
    Dwa razy już musiałam taką decyzję podejmować i jest to coś strasznego.
    Sciskam Cię i życzę pięknej i kolorowej jesieni w około i spokoju w sercu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bidna Vicia, biedna ty… Tak strasznie mi żal starych zwierząt, Jesteś cudowna, że opiekujesz się nią, że masz cierpliwość i troszczysz się o nią. Myślalam dużo o dylematach związanych z usypianiem zwierząt i z jednej strony to straszne, kiedy musimy podjąć decyzję o skróceniu ich życia, bo przecież może jeszcze będzie lepiej, może to nie czas, może jeszcze poczekać… Z drugiej strony… ostatnie 30 godzin życia Pana Psa były dla mnie okropne, a dla niego,,, wolę nie myśleć. Przez całą niedzielę nie było żadnego veta, który mógłby mu pomóc, a my nie mogliśmy go zawieźć. Czekałam całą noc, głaszcząc go i mówiąc do niego, licząc minuty do ósmej, kiedy jego vet się otworzy…. Pan Pies przestał oddychać minutę po zakońzeniu rozmowy z jego lekarką. Wilmo, minutę po rozmowie. Gdyby to nie była niedziela i gdybyśmy mieszkali w lepszym miejscu, może nie męczyłby się tak okropnie, może ktoś chociaż sprawił, żeby nie cierpiał. Zrobiłabym wtedy wszysto, żeby było mu lepiej, w jakikolwiek sposób.
      Przepraszam, strasznie się rozkleiłam. Pogłaszcz ode mnie Vicię.

      Polubienie

    1. Dziękuję Milordzie, nie masz pojęcia jaki przytulny i łatwy do sprzątania. 🙂 Zwykle mieszkają tam ptaszki, ale ustępują miejsca, kiedy zjawiamy się tam raz na osiem miesięcy. Jest jeszcze jeden wspaniały aspekt – spoookój. A deszczu nie zazdrość, Czesto jest go za dużo, ale tak już jest w Krainie Deszczowców. Przytulasy.

      Polubienie

    1. Tess, dziękuję. Nareszcie, po ośmiu miesiącach, w końcu… Kolejny raz będzie już bez Pana Psa. Za dwa tygodnie jedziemy na tydzień, a później na południe. Jak wasze podróże? Było wspaniale, mam nadzieję 🙂 Całuski dla obojga i przytulasy dla Rudzielców.

      Polubienie

  6. Szkoda, że nie dało się przerzucić krzewów dzikiej róży w moją stronę. Ile byłoby konfitury i nalewek!!! :-))))
    Ale rozumiem, że co za dużo, to niezdrowo! Najważniejszy jednak Wasz RESET! No i Pieseł!
    Masę Ciepłego z Puchatym ślę!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Fuscilio, to nie TAKIE róże. To róże chwastowe, z milionami kolców i niewielkimi kwiatami, i maleńkimi, podłużnymi owocami. Zapewniam cię, że w tym miejscu posadzę piękności typu georginie, lawendy i kosmosy, stokroty i aksamitki. Dziękuję za CiPy, też ślę mnóstwo!

      Polubienie

  7. Dowcipnie ujęłaś te pierwsze tygodnie zagospodarowania w swoim domku. Kraina Deszczów bez niespodzianek, bo z deszczem, za to rośliny zapewne cieszyły się niezmiernie, gdyż potrafią wchłonąć każdą ilość wody.
    Pan Pies jest uprzywilejowany, bo nie dość, że nie ma obowiązków, to jeszcze ma swoją tabliczkę, by nie zbliżać się do niego i nie zakłócać mu spokoju 🙂
    Zasyłam serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie było tak dowcipnie, było wilgotno, ponuro i zimno, Pan Pies się nudził i był bardzo zadowolony, kiedy ktoś przychodził, przerywając nudę. Teraz tabliczka już nieaktualna 😦 Ultro, dla ciebie przytulaski, całuski i serdeczności.

      Polubienie

Dodaj komentarz